Czegoś w taj książce brakuje, a czegoś jest zdecydowanie za dużo. Czego za dużo? Tekstu. Książka dłuży się momentami niemiłosiernie, 457 stron to stanowczo za dużo i na pewno nie służy powieści. Denerwujące są sceny z życia wyzwolonej aktorki - zdobywanie kolejnych mężczyzn i porcji narkotyków to sceny tak wyświechtane, że autor nie powinien ich tak eksponować. Wątek wspomnianej postaci powinien być zamiast tego wzbogacony głębszym ukazaniem jej wątpliwości i momentu przełomu w jej życiu. Tego tutaj zabrakło.
W postaci mistyczki Anne z Brugii też czegoś brakuje i czegoś jest w nadmiarze. Sposób przedstawienia tej bohaterki ociera się o banał, zwłaszcza w scenach kontemplacji przyrody. Jakieś to wszystko infantylne i mało realne. Natomiast jeśli chodzi o trzecią bohaterkę - żyjącą na przełomie XIX i XX w., zafascynowaną psychoanalizą arystokratkę Hannę, autor poradził sobie z nią zdecydowanie najlepiej. Postać ukazana w ciekawy sposób - poznajemy ją z listów pisanych przez nią do swojej znajomej Gretchen. Hanna jest zdecydowanie najbardziej wiarygodna, co nie znaczy, że mogłaby być ukazana głębiej.
Książka jest według mnie zdecydowanie przereklamowana i nie zawiera tego, co obiecuje tekst na okładce: "W tym lustrze może się przejrzeć każda z nas". Nie wydaje mi się, żeby książka skłaniała czytelniczki do jakichś głębszych refleksji - jest napisana bez polotu, mało wiarygodnie, płasko. Spodziewałam się po tej pozycji czegoś zdecydowanie lepszego i wartościowszego.
A mnie się własnie bardzo podobał Schmitt w takim wydaniu i książka mogłaby być nawet dłuższa ;) Potrafiłam utożsamić się z bohaterkami, a ich losy mnie wciągnęły.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, książka cieszy się dużym uznaniem i nie wiem, dlaczego mnie jakoś nie przekonała. Losy trzech kobiet są ciekawe, zastanawiam się więc, dlaczego sposób ich przedstawienia nie przypadł mi do gustu. Może trafiłam na nią w złym czasie i złym miejscu, a może się czepiam :)
Usuń