środa, 15 października 2014
"Kwiaty na poddaszu" - Virginia C. Andrews
Po raz pierwszy wydane w 1979 r. Kwiaty na poddaszu na miano "wielkiego bestsellera" zasłużyły rewelacyjnie skonstruowaną intrygą. Odkrywanie kolejnych mrocznych i nierzadko drastycznych wątków pochłania czytelnika tak, że ciężko się od lektury oderwać.
Czworo rodzeństwa mieszka z rodzicami w Glandstone. Matka Corrine opiekuje się dziećmi i wydaje na siebie mnóstwo pieniędzy, które zarabia jej mąż, Christopher. Domowa sielanka kończy się podczas urodzinowego przyjęcia ojca, na które główny bohater tego dnia nie zdążył już przyjechać. Śmierć Christophera wywraca życie dzieci do góry nogami. Matka przyznaje się, że z powodu swojej rozrzutności i umiłowania do luksusu nie mają ani grosza, a ich dom jest obciążony długami. Cała rodzina udaje się pociągiem do domu rodziców Corrine. W drodze dzieci dowiadują się, że dziadek nienawidzi ich matki, gdyż za młodu zrobiła coś, czego nie potrafi jej wybaczyć. Matka tłumaczy, że do momentu aż odzyska względy swojego umierającego ojca i na nowo zostanie uznana dziedziczką jego fortuny, będą musiały się ukrywać. Dzieci zostają umieszczone w jednym pokoju, z którego przez drzwiczki ukryte w szafie mogą się przedostać na poddasze ogromnego domu. Codziennie rano zagląda do nich ich babka, przynosząc skromne jedzenie na cały dzień i upominając, aby zachowywały się przyzwoicie, czytały Biblię i nie grzeszyły. Wyobrażenia dzieci o mieszkaniu w dużym, bogatym domu dziadków szybko się weryfikują. Pokój i poddasze są jedynym miejscem, w którym mogą przebywać, a babka uważa je za "nasienie diabła", jest ostra, nieprzyjemna, okrutna. Matka, tłumacząc zachowanie babki, wyjawia tajemnicę swojego małżeństwa z bliskim krewnym i znika na całe dnie, by rzekomo uczyć się zawodu sekretarki, dzięki któremu będzie mogła znaleźć pracę, wynająć dom i utrzymać całą rodzinę. Mami też dzieci obietnicą wielkiego majątku, który odziedziczą po śmierci dziadka, mają tylko cierpliwie czekać.
Narratorka opowiadania, dwunastoletnia Cathy domyśla się, że ich matka kłamie, a tajemnica pokrewieństwa rodziców jest tylko jedną z wielu. Inaczej zachowuje się Chris, który bezgranicznie matce wierzy. Niczego nieświadome pięcioletnie bliźniaki, Carrie i Cory, ciągle pytają o mamę i lgną do Cathy, którą wkrótce zaczynają traktować jak własną rodzicielkę. Niespokojna i nieufna Cathy pod wpływem Chrisa próbuje znów matce zaufać.
Tymczasowe lokum na poddaszu domu Foxworth Hall zamienia się w więzienie, z którego Cathy nie widzi już szansy ucieczki, zwłaszcza że rzekomo umierający dziadek wiąż żyje, a mama zjawia się w pokoju coraz rzadziej, a któregoś dnia informuje dzieci o swoim nowym mężu. Kobieta w ogóle nie interesuje się bliźniakami, nawet na nie nie patrzy, może już się nimi nie interesuje albo być może boi się zobaczyć ich wyniszczonych brakiem słońca, świeżego powietrza i ciepłego jedzenia twarzy. Jest bezczelna, gdy opowiada dzieciom opowiada o swoich wycieczkach, wyjściach do kina, balach, podróży po Europie. Wyrzuty sumienia próbuje zagłuszyć drogimi prezentami. Nie ma za grosz wyczucia, bo już o miłości matczynej mówić chyba nie można, gdy na długie tygodnie znika, zostawiając swojej dzieci na łasce swojej okrutnej matki, która wyszukuje pretekstów, by wyżyć się na niechcianych dzieciach.
Czy to pod wpływem rodziców Corrine zamienia się w bezduszną i zakochaną w pieniądzach kobietę? Obawiam się, że ona już wcześniej zdradzała swój egotyzm. Na początku powieści, gdy Corrine podejmuje decyzję o powrocie do rodzinnego domu, pokazuje siebie w nie najlepszym świetle. Przydziela dzieciom tylko dwie walizki, sobie też, a przecież ich jest czworo, a ona jedna. Co więcej, nie zamierza tych dzieci w ogóle spakować, to Cathy ma zdecydować, czego najbardziej potrzebują bliźniaki. Gdy nocą zmierzają już przez pola i las do Foxworth Hall, to Cathy i Chris muszą nieść śpiące bliźniaki, chociaż matka idzie z pustymi rękami, gdyż po walizki ma pojechać później. Egoizm matki nie zrodził się po powrocie do rodziców, ta matka prawdopodobnie zawsze taka była, a tylko wizja przyszłego bogactwa wyzwoliła w niej te najgorsze instynkty.
Tymczasem w zamkniętych na poddaszu nastolatkach zaczynają się budzić pierwsze fascynacje cielesnością. Nastolatki w osamotnieniu zmagają się z problemami okresu dojrzewania. W dodatku muszą zastąpić młodszemu rodzeństwu ojca i matkę, opiekować się nimi w chorobie, zorganizować im czas zabawy i nauki, i, co najgorsze, chronić ich przed własną babką, uspokajać, pocieszać i tłumaczyć nieludzkie zachowanie matki.
Kwiaty na poddaszu to przejmująca opowieść o dzieciach, które stanęły na przeszkodzie w realizacji marzeń matki o fortunie i młodym kochanku, to historia dzieci, które karze się za to, że ich ojcem jest bliski krewny matki. Książka wciągająca i jednocześnie przygnębiająca, momentami szokująca, ale, według mnie, mało wiarygodna. Za dużo w niej patologii. Dziwne jest to wymieszanie dewocji dziadków z ich okrucieństwem. Dziwi także brak zainteresowania różnych instytucji i szkoły losem dzieci, które zniknęły (przecież akcja książki nie dzieje się w średniowieczu, lecz w drugiej połowie XX wieku). Zastanawiająca jest także naiwność służby, która wierzy w opowieść o myszach harcujących na poddaszu i nawet z ciekawości nie zajrzy do zamkniętego skrzydła posiadłości, do którego właścicielka potajemnie nosi jedzenie zatrute arszenikiem. Niewiarygodne jest to, że przez tak długi czas tajemnica dzieci nie została odkryta, a one same wcześniej nie zorientowały się, że matka wcale nie chce ich stąd zabrać. Przecież gdyby chciała,to sama jej biżuteria, którą obwieszona przychodziła do dzieci, wystarczyłaby na wynajęcie domu i szczęśliwe życie z dala od barbarzyńskiej babki. A kurs sekretarki, po którym matka miała pójść do pracy trwał aż tak długo? Przecież starsze dzieci były już w tym wieku, kiedy wyczuwa się pewne rzeczy. Ta sprawa jakoś ucichła w toku akcji, a one nawet nie spytały matki, czy ukończyła kurs i może już pójść do pracy. Zadziwiająca i trochę nieprawdziwa jest ta ufność starszych dzieci wobec matki, która tak nieludzko ich traktuje.
Wiele jeszcze niedociągnięć i defektów w książce można autorce zarzucić, jak choćby infantylizm starszych dzieci i samej matki, a także wiele sztucznych dialogów, jednak mimo to, książka robi dość duże wrażenie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz