Kolejne spotkanie z ulubioną autorką moich młodzieńczych znów dostarczyło wielu wzruszeń, a to za sprawą uroczego miejsca, które stworzyła pani Siesicka.
Leśniczówka wuja Bernarda, do której zawitała Sara, by napisać kolejną powieść (wersja dla wujostwa), a tak naprawdę schronić się przed niefrasobliwym narzeczonym jest właśnie tym niezwykłym i skrywającym tajemnice zakątkiem. Tutaj 26-letnia kobieta często bywała jako dziecko, a dziś szuka odpowiedzi na pytanie o sens i powodzenie jej przyszłego małżeństwa z miłośnikiem sportów ekstremalnych. Dziewczyna nie przypuszcza, że powrót po latach okaże się bardzo dla niej bolesny, że to arkadyjskie niemal miejsce nie jest wolne od zła, którego ucieleśnienie, jak ją wiele lat temu zapewniał wuj, zobaczyła na skrzyżowaniu dróg. Wspomnienie spotkania z dziwnym nieznajomym w błyszcącym cylinderku, fraku w pepitkę i laseczką powraca, gdy jadąca samochodem dziewczyna w ostatniej chwili widzi na drodze, w tym właśnie miejscu duży kamień, który omal nie stał się przyczyną nieszczęścia. Stach przed diabłem z przeszłości powraca, a Sara przekonuje się, że rzeczywiście w tym miejscu coś jest nie tak.
Najpierw ingerencja żony Bernarda w powieść, która weług niej koniecznie musi mieć rudą bohaterkę, potem spotkanie owej rudej dziewczyny w lesie, poznanie prawdy o kotce Czarnuszce i tajemniczym towarzystwie, które w zeszłym roku ulokowało się w tej okolicy, wreszcie dziwna dynia i rupieciarnia na strychu leśniczówki, a w niej rekwizyt z przeszłości.
Znów pani Krystyna czaruje nas opowieścią o codzienności, w której zawsze można odnaleźć coś niezwykłego, o intrygującej zagadce, która zostaje rozwiązana po dwudziestu latach i to przez przypadek, a tak niewiele brakowakowało, żeby prawda o duchu z przeszłości nigdy nie została poznana.
W stronę tamtego lasu to powieść, która ma to, co w książkach bardzo lubię: klimat miejsca, odkrywanie piękna w codzienności, nutkę nostalgii i niepewności, a także pamiątki z przeszłości. I jeszcze ten niedosyt, który odczuwamy, gdy karty powieści się kończą, a nie wszytsko zostało dopowiedziane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz